Podczas objazdu Wietnamu staram się znaleźć odpowiedź na pytanie: czy kraj ten po prawie półwieczu od podziału stał się na Północy i Południu taki sam, co by znaczyło, ze zjednoczenie zostało zakończone? Czy też nadal zauważalnie są różnice, a zatem proces zespolenia obu części wciąż trwa. A może podział trwający 30 lat jest trwałym zjawiskiem, tym razem bardziej obecnym w świadomości mieszkańców poszczególnych części.
Trzy sąsiadujące kraje: Gambia, Senegal i Gwinea Bissau, mają za sobą różną przeszłość wykreowaną przez innych kolonizatorów, odpowiednio Wielką Brytanię, Francję i Portugalię. Widać to bardzo wyraźnie do dziś, mimo, że uzyskały niepodległość wiele dekad temu. Podobnie jest i u nas, choć upłynęło już ponad 100 lat od zakończenia okresu zaborów, ich skutki tkwią wciąż w mentalności potomków dawnych mieszkańców Galicji, Kongresówki oraz Pomorza i Wielkopolski. Nie mówiąc o architekturze, organizacji i etosie pracy czy zamożności.
Z Warszawy do Teheranu jest tylko nieco ponad 3 tysiące kilometrów, ale aby tam się znaleźć trzeba nie tylko pokonać ten dystans. Przed chętnymi stają ograniczenia covidowe, wymogi wizowe i uwagi znajomych typu: “nie jedź tam, przecież to gniazdo terrorystów”, pomieszane z podświadomymi obawami własnymi. Czytaj dalej →
Jeżeli ktoś nie lubi hałasu, tłoku i brudu, a chciałby poczuć hinduskie klimaty, powinien wybrać się na Sri Lankę. Nie zobaczy wprawdzie Tadż Mahal czy Gangesu, ale uniknie wspomnianych mankamentów. Po wylądowaniu w połowie grudnia przekonujemy się, że z pogodą coś nie gra: pada deszcz i jest po prostu zimno, choć jesteśmy tak blisko równika. Szybko okazuje się, że sprawcą jest opóźniony monsun. Naszą baza jest miejscowość Beruwala na zachodnim wybrzeżu, obmywanym przez wody Oceanu Indyjskiego.
Czasem Indie określa się jako subkontynent, gdyż są może nie tyle duże, co klarownie wydzielone w formie półwyspu i ogromnie zróżnicowane. Moja opowieść ogranicza się tylko do północy, czyli małego fragmentu kraju, ale to tam jest stolica, oblegane przez Hindusów Waranasi, no i słynna Agra. To fascynujący kraj, choć bardzo męczący w zwiedzaniu. Pod koniec miałem naprawdę dość tego hałasu, chaosu i tłoku. Raczej się tam ponownie się nie wybiorę, a przecież są ludzie, którzy byli tam wielokrotnie i planują kolejne podróże. Co takiego jest w tych Indiach? Czytaj dalej →
Planując wyjazd do Australii początkowo nie mogłem się zdecydować, którą trasę wybrać, tak dużo było wariantów. Aż zobaczyłem ofertę linii Royal Brunei. Miała na tyle długą przerwę w stolicy Brunei w trakcie połączenia między Singapurem a Melbourne, że można było zrobić wypad do miasta. Już wiedziałem, że muszę koniecznie zobaczyć ten jeden z dwóch sułtanatów w świecie, do tego bajecznie bogaty i położony na Borneo – a na dźwięk nazwy tej wyspy od razu uruchamia się podróżnicza wyobraźnia. Czytaj dalej →
Gdybym się uparł, pojechałbym już dawno. Ale ja powiedziałem sobie, że do Ameryki wybiorę się wtedy, gdy wizy zostaną zniesione. Przez lata wydawało się, że się nie doczekam, aż wreszcie przyszedł ten dzień: 11 listopada 2019 roku. Niemal nazajutrz złożyłem wniosek o tzw. ESTA, a kiedy przyszła akceptacja usiadłem przed komputerem, by kupić bilety lotnicze i autobusowe oraz zarezerwować hotele. Wreszcie w sobotni styczniowy wieczór 2020 wylądowałem na lotnisku Johna Fitzeralda Kennedy,ego. Sympatyczna pani z Immigration zadała mi kilka standardowych pytań i usłyszałem to, na co czekałem tak długo: “Welcome to the Unites States”. Wsiadam do autobusu i docieram na 42 ulicę, gdzie mam zarezerwowane noclegi. Pierwsze wrażenie jest niesamowite: padający śnieg w połączeniu z kolorowymi reklamami i szklanymi drapaczami chmur daje niemal bajkową scenerię, której nigdy nie zapomnę.
Do Suazi wjeżdżam od strony RPA. Formalności graniczne są minimalne: wystarczy pokazać paszport i można jechać dalej. Na szczęście to jedno z państw, które nie wymagają od nas wiz. Od początku staram się porównać ten kraik z wielkim sasiadem z zachodu. Już po pierwszych kilometrach widać, że to południowoafrykańska kopia, tyle że uboższa. Gorsze drogi, starsze samochody, wyraźnie biedniejsi ludzie. Czytaj dalej →
Mało gdzie na świecie występuje taka osobliwość, jak podczas przejazdu z Jordanii do Izraela. Otóż przy drodze pojawiają się znaki wyznaczające położenie poniżej poziomu morza. Startujemy z Ammanu z 850 metrów na plusie, by dojechać do Jerycha, które leży 258 metrów na minusie, czyli różnica wynosi ponad kilometr. Znaleźliśmy się w największej depresji świata, ale jeszcze nie w jej najniższym punkcie, który stanowi lustro Morza Martwego[ 418 m ppm].
Wenezuela jest podręcznikowym przykładem kraju, który przed laty osiągnął całkiem przyzwoity poziom życia, a potem spadł w gospodarczą przepaść. Dlaczego? Z powodu populistycznych i nieudolnych rządów. A to przecież kraj z ogromnymi pokładami ropy naftowej. Wydawałoby się, że wystarczy ją wydobywać i sprzedawać, a obywatele będą zadowoleni. No niezupełnie. Kiedyś tak było, o czym świadczą amerykańskie krążowniki szos, wciąż królujące na tutejszych ulicach. Potem jednak do władzy dorwał się Hugo Chavez i… nikt już nie importował z USA Fordów, Chevroletów i Chryslerów. Za to zaczęło brakować papieru toaletowego. Czytaj dalej →