Często zdarzało się, że ludzie na wieść o podróży do jakiegoś kraju czy miasta reagowali tak: “Lepiej nie jedź, bo tam jest niebezpiecznie”. Bo rzeczywiście niektóre rejony mają fatalną opinię. Jednak pojechałem i – na szczęście – te przestrogi okazały się przesadzone. Bywały jednak i takie miejsca, gdzie czułem się zagrożony i z ulgą je opuszczałem. Dużo podróży odbyłem zupełnie sam i wszystko przeszło dobrze. Jednak w niektóre obszary naszego globu bez towarzystwa na pewno nie wybrałbym się. Przykłady? RPA, Wenezuela, Brazylia.
Wiadomo, że podstawą bezpieczeństwa osobistego jest wzmożona uwaga, rozsądek i przewidywanie zagrożeń. Tyle, i aż tyle. A najbezpieczniej jest z reguły w krajach dyktatorskich, gdzie policja totalnie kontroluje społeczeństwo. Pamiętamy, że w stanie wojennym w Polsce przestępczość spadła do zera.
Taxi to na ogół drogi środek lokomocji. Choć nie zawsze i wszędzie. Czasami to jedyny sposób, aby dotrzeć w zaplanowane miejsce. I na czas. Nieważne czy auto jest nowe czy stare, oznakowane czy nie, liczy się to, by kierowca był uczciwy i słowny. A z tym czasami bywa problem. Tego najuczciwszego spotkałem… w Warszawie.
Wenezuela jest podręcznikowym przykładem kraju, który przed laty osiągnął całkiem przyzwoity poziom życia, a potem spadł w gospodarczą przepaść. Dlaczego? Z powodu populistycznych i nieudolnych rządów. A to przecież kraj z ogromnymi pokładami ropy naftowej. Wydawałoby się, że wystarczy ją wydobywać i sprzedawać, a obywatele będą zadowoleni. No niezupełnie. Kiedyś tak było, o czym świadczą amerykańskie krążowniki szos, wciąż królujące na tutejszych ulicach. Potem jednak do władzy dorwał się Hugo Chavez i… nikt już nie importował z USA Fordów, Chevroletów i Chryslerów. Za to zaczęło brakować papieru toaletowego. Czytaj dalej →