Często zdarzało się, że ludzie na wieść o podróży do jakiegoś kraju czy miasta reagowali tak: “Lepiej nie jedź, bo tam jest niebezpiecznie”. Bo rzeczywiście niektóre rejony mają fatalną opinię. Jednak pojechałem i – na szczęście – te przestrogi okazały się przesadzone. Bywały jednak i takie miejsca, gdzie czułem się zagrożony i z ulgą je opuszczałem. Dużo podróży odbyłem zupełnie sam i wszystko przeszło dobrze. Jednak w niektóre obszary naszego globu bez towarzystwa na pewno nie wybrałbym się. Przykłady? RPA, Wenezuela, Brazylia.
Wiadomo, że podstawą bezpieczeństwa osobistego jest wzmożona uwaga, rozsądek i przewidywanie zagrożeń. Tyle, i aż tyle. A najbezpieczniej jest z reguły w krajach dyktatorskich, gdzie policja totalnie kontroluje społeczeństwo. Pamiętamy, że w stanie wojennym w Polsce przestępczość spadła do zera.
Trzy sąsiadujące kraje: Gambia, Senegal i Gwinea Bissau, mają za sobą różną przeszłość wykreowaną przez innych kolonizatorów, odpowiednio Wielką Brytanię, Francję i Portugalię. Widać to bardzo wyraźnie do dziś, mimo, że uzyskały niepodległość wiele dekad temu. Podobnie jest i u nas, choć upłynęło już ponad 100 lat od zakończenia okresu zaborów, ich skutki tkwią wciąż w mentalności potomków dawnych mieszkańców Galicji, Kongresówki oraz Pomorza i Wielkopolski. Nie mówiąc o architekturze, organizacji i etosie pracy czy zamożności.