Mówiąc prawdę nie mam specjalnych osiągnieć w podróżach po wodzie. Najdłuższy dystans, jak pokonałem morzem to rejs promem z Gdyni do Karlskrony w Szwecji, raptem 228 mil czyli 367 km. Ale za to odbyłem wiele przejażdżek łodziami w naprawdę ciekawych i egzotycznych miejscach. Może więc warto o tym napisać?
Jestem człowiekiem prowincji, ale miasta też lubię. Odwiedziłem ich dziesiątki na całym świecie, prawie wszystkie z tych największych i najsłynniejszych. Jakie pozostawiły we mnie wspomnienia? Czy nie okazały się przereklamowane? Niestety, często tak. Ale były też pozytywne zaskoczenia. Poniżej moje subiektywne opinie. Kolejność jest generalnie przypadkowa, poza pozycją Nr 1. To jest naprawdę Numer Jeden! W skali całego globu. Już chyba wszyscy wiedzą, o które miasto chodzi.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że objechanie świata dookoła jest w dorobku każdego podróżnika jak Mont Everest dla wspinacza, choć bez takiego wysiłku. Mnie udało się to po bez mała 40 latach, odkąd pierwszy raz wyjechałem za granicę. W październiku 2018 roku z poznanym rok wcześniej w RPA kolegą spotykamy się na warszawskim Okęciu. Wszystko przygotowane – można ruszać. Czytaj dalej →
Bardzo często mówi się, że Nowa Zelandia leży na końcu świata. Pomijając to, że Ziemia jest kulą, a więc nie ma początku i końca, z europejskiego punktu widzenia może to i prawda. Ale gdy weźmie się po uwagę, że na wschód od tego kraju przebiega linia zmiany daty, temat staje w zupełnie w innym świetle. Gdy tam już jest nowy dzień lub rok, my wciąż tkwimy w starym. Tak, czy inaczej warto tam pojechać, choć wizyta wcale nie pomaga rozstrzygnąć problemu. Przy wjeździe pojawia się za to nowy, choć innej, bardziej praktycznej natury. Do Nowej Zelandii nie wolno generalnie wwozić żadnej żywności, zwłaszcza roślin, ziaren, itp. Jak się już ma coś do jedzenia ze sobą, należy bezwzględnie zgłosić ten fakt celnikowi. Przypominają o tym wielkie tablice, straszące przy tym wysoką karą. Kontrola jest nadzwyczaj szczegółowa, zwłaszcza wobec podróżnych z odległych kontynentów. Moja rada: najlepiej nic nie mieć ze sobą. Czytaj dalej →