Koleją przez 6 kontynentów.

Wprawdzie nie przejechałem się słynną Koleją Transyberyjską, ale Transkanadyjską już tak. Do tego dochodzą podróże w Indiach, Peru, Australii, Japonii, Indonezji, Uzbekistanie, Chinach i Tunezji. O Europie nie wspominając. Opiszę niektóre z nich. A oprócz tego zamieszczę kilka innych tematów związanych z kolejnictwem.

P o d r  ó ż e

&. Kolej Transkanadyjska przebiega od Montrealu do Vancouver na odcinku 3688 kilometrów. Podróż zabiera prawie 4 doby. Wybudowano ją w latach 1875 – 1885. Ma rozstaw szyn 1435 mm, czyli taki, jak u nas, i po sąsiedzku w USA. Ja miałem okazję przejechać się pociągiem z Toronto do Belleville[ zdjęcie] na dystansie tylko 180 kilometrów. Nic mnie tam specjalnie nie zachwyciło – ani klasa wagonów, ani prędkość. Za to torowisko jest bardzo równo ułożone .

&. Jak się podróżuj koleją w Uzbekistanie? Super. Chociaż jest problem z kupieniem biletu. Na oficjalnej stronie tamtejszych kolei jest to formalnie możliwe, ale zrobienie tego jest równie prawdopodobne jak trafienie “szóstki” w totka. Za to wiele prywatnych film ma  je w sprzedaży przez Internet, oczywiście za wyższą cenę. Rad nierad, musiałem skorzystać z tej propozycji. Miałem chęć przejechać się superszybkim pociągiem Afrosiyob, pędzącym do 250 km/h, ale nawet pośrednicy – spekulanci nie mieli na niego biletów. Pozostał więc ten zwykły[ zdjęcie], którym przemierzyłem trasę z Taszkentu do Samarkandy, a potem jeszcze do Buchary, łącznie 568 kilometrów po torach o rozstawie 1520 mm. Trasa jest bardzo atrakcyjna widokowo, przejeżdża się m. inn. przez rzekę Syr – Darię i pustynię Kyzył – Kum. W sumie niewiele czasu spędziłem na swoim miejscu – skusił mnie wagon restauracyjny, gdzie serwowano bardzo smaczne dania, w bardzo przystępnej cenie. A widoki były takie same.

&. Można być w Indiach 10 razy, ale dopóki człowiek nie przejedzie się tamtejszym pociągiem, nie pozna do końca tego kraju. O co chodzi?  Nie dość, że indyjska kolej wykorzystuje tory o najszerszym rozstawie szyn na świecie[ 1676 mm], to jeszcze oferuje podróżnym 10 różnych klas. Ja jechałem sleepingiem zaliczonym do 3. Było całkiem wygodnie, tylko pomiędzy śpiącymi przechodzili pasażerowie z innych wagonów, niespecjalnie dbając o zachowanie ciszy. W wagonach najniższych klas jest taki tłok, że ci, którzy przyszli ostatni na peron, często muszą zadowolić się dachem… Pociągi poruszają się wolno, gdyż stan taboru i torowisk przedstawia wiele do życzenia. Jak mijają mosty, pamietające jeszcze czasy brytyjskie, lepiej nie zastanawiać się, czy zaraz któryś z nich nie runie, czy jeszcze ten jeden raz wytrzyma… Wszystkie niedogodności rekompensują obłędne widoki na prawdziwe Indie, nie te z pocztówek czy katalogów biur podróży.

&. Podróż pociągiem z prędkością 320 km/h ? To szybciej niż startujący czy lądujący samolot pasażerski. Od lat byłem ciekaw jak smakuje taka przejażdżka. Okazja nadarzyła się podczas wizyty w Japonii. Ona pierwsza zaczęła uruchamiać kolej dużej prędkość w 1964 roku. Tyle że wtedy duża znaczyła ledwie 210 km/h. W sumie i tak sporo, zważywszy, że polskie Pendolino, teraz w 2022 roku, mknie w porywach 200 km/ h. Ostatnio Japończycy rozpoczęli budowę kolei, która wkrótce pojedzie na co dzień ponad 500! Jakie wrażenia? Myślałem sobie, że pasażerowie przypięci są pasami, jest rezerwacja konkretnych miejsc, itd. Co zobaczyłem? Nie ma żadnych pasów, są za to miejsca stojące, a wagony wyglądają na zwykłe[ zdjęcie]. Zaś tej szybkości w ogóle nie czuć – skład po prostu płynie dzięki świetnej amortyzacji i idealnie ułożonemu torowisku.

&. Pociąg w Indonezji jest często prawdziwym remedium na wieczne korki panujące na drogach tego przeludnionego kraju. Jest szybka, w miarę nowoczesna i dość komfortowa. Mam okazję poznać jej zalety podczas podróży na wyspie Jawa z miasta Yogyokarta do stacji Mojokerto, jakieś 265 kilometrów. Podróżnym udostępnia się wygodne wagony[ zdjęcie], klimatyzowane, bez przedziałów, z których jeden służy jako restauracja. W obawie przed zamachami terrorystycznymi bilety i paszporty sprawdzane są przed wejściem do dworca. Za to nikt nie robi tego podczas jazdy. Aby ułatwić kontakt z konduktorem w widocznym miejscu umieszczona jest kartka z jego zdjęciem i numerem telefonu.

&. Kolej nie jest najmocniejszą stroną Australii . Mogłem się o tym przekonać pokonując 828 km pomiędzy stacjami Melbourne[ zdjęcie] a Sydney przez cały dzień. W Japonii trwałoby to 4 razy krócej. No, ale w Kraju Kwitnącej Wiśni są superszybkie Shinkanseny, a w Krainie Kangurów zwykłe pociągi. Za to można się napatrzyć na typową australijską prowincję, trochę przypominającą Anglię. Udało mi się nawet zobaczyć spacerującego przy torach kangura. Nawet nie zwracał uwagi na wlokący się skład. Rzeczą irytującą w australijskich pociągach jest to, że człowiek nie może czegoś zjeść wtedy, gdy  zgłodnieje, lecz kiedy obsługa przygotuje posiłek. Australia ma nietypowy rozstaw szyn – 1600 mm, zwany irlandzkim.

&.Jak się dociera w okolice Machu Picchu? Pociągiem. A dokumentem uprawniającym do zajęcia miejsca w wagonie jest … paszport. Bilet oczywiście też trzeba mieć.  Podróż można zacząć na stacji Ollantaytambo i dojechać pociągiem[ zdjęcie] do Aguas Calientes u stóp wzniesienia, gdzie leży słynne miasto Inków. A tam wjeżdża się autobusem po serpentynach bez zabezpieczeń. Wreszcie są góry. I to na znacznie niższej wysokości niż Altiplano. Akurat w Andach jest na odwrót –  na 4 – 5 tys. metrów jest płaskowyż, a na 2  tysiącach szczyty i stromizny.

&. Koreańskie pociągi reprezentują poziom światowy. Dba się też o bezpieczeństwo podróżnych. Na stacjach tor jest odgrodzony od peronu specjalną ścianką[ fotografia]  – nikt więc nie wpadnie od koła. Wchodzi się przez drzwi otwierane automatycznie. Przebyłem dość krótki odcinek, bo ledwie 63 kilometry z portu lotniczego w Incheon do Seulu, ale to wystarczyło, by wyrobić sobie zdanie na temat jakości tamtejszej kolei. Jest wyśmienita!

&. Byłem w Chinach w 2008 roku, kiedy na najważniejszej trasie Pekin – Szanghaj[ zdjęcie], kursowały jeszcze zwykłe pociągi. Pokonanie 1200 kilometrów zajęło nam dobrych kilkanaście godzin. Dzisiaj, kiedy działa Kolej Dużej Prędkości czas przejazdu wynosi 4 godziny 18 minut. Ja jednak, mimo że pociąg poruszał się wolniej , zapamiętałem go jako całkiem wygodny środek lokomocji. Ale widziałem za to inny szybki pociąg. Chociaż określenie “widziałem” to chyba niewłaściwe określenie. Jadąc mikrobusem na szanghajskie lotnisko ledwie zdołałem dostrzec pędzący z zawrotną prędkością skład. Był to Maglev, który porusza się ponad 400 kilometrów na godzinę!

&. 26 kwietnia 1986 roku po południu czekam na Gare du Nord, czyli Dworcu Północnym w Paryżu na odjazd pociągu do Warszawy. Jeszcze wtedy kursowały bezpośrednie. Dosłownie klika minut przed odjazdem do mojego przedziału wpada Polak i prosi mnie o dostarczenie pokaźnej torby z cytrusami do rodziny w Polsce. Ktoś ma się po nią zgłosić na Dworcu Centralnym[ zdjęcie]. Zgoda. Pociąg jedzie prawie dobę po bardzo męczącej trasie, pełnej dokuczliwych kontroli i granic. Najpierw belgijska. Pamiętam ją do dziś, gdyż przedtem musiałem zdobyć wizę tranzytową, co wymagało sporego wysiłku i jeżdżenie z jednego końca francuskiej stolicy na drugi. Potem są Niemcy Zachodnie – jak zwykle bezproblemowo i uprzejmie. Ale przy wjeździe do NRD już tak nie jest – tu warczą na człowieka i czepiają się byle czego. Na szczęście torby nie. Następnie przejazd przez Berlin. Na granicy wysiadają z pociągu enerdowscy konduktorzy, zaś ich koledzy wsiądą dopiero we wschodniej części miasta. Dlaczego? Bo w kraju zabrakło by rychło kolejarzy – każdy marzył przecież o ucieczce na Zachód. Wreszcie wjeżdżam do Polski i docieram na Centralny. A tam nikt na mnie nie czeka! Jednak po kilkunastu minutach wbiega jakiś mężczyzna, odbiera przesyłkę i mówi z wypiekami na twarzy: “U Ruskich wybuchła jakaś bomba”. Po paru godzinach wszyscy wymawiają już nazwę pewnego ukraińskiego miasta. To  Czarnobyl.

&. 11 lipca 1980 roku znajdujemy się  z kolegą na dworcu w Przemyślu[ zdjęcie]. Wybieramy się do Sofii, by potem dotrzeć autostopem do Warny nad Morzem Czarnym, skąd mamy pociąg powrotny do Polski. Przejeżdżamy przez Lwów, Tarnopol do Bukaresztu. Tam mamy kilkugodzinną przerwę, więc udajemy się na zwiedzanie rumuńskiej stolicy. Niestety, dość szybko zapada zmrok i nic nie można zobaczyć ze względu na drakońskie oszczędności prądu. Rano docieramy do stolicy Bułgarii i mozolnie pokonujemy kilometry na wschód. Kraj wydaje się tak egzotyczny – słońce wysoko na nieboskłonie, osiołki, inna zabudowa i ludzie.  Wreszcie można odpocząć na wybrzeżu z perspektywą  wielogodzinnej podróży pociągiem do Polski. Tym razem bez przesiadki.

&. Przed wejściem do wagonu ciuchci z Przeworska do Dynowa nawet sobie nie uświadamiałem, jak niezwykła jest to podróż. Także w czasie. Tor wraz całą infrastrukturą wybudowano w latach 1902 – 4 z myślą o transporcie płodów rolnych, a zwłaszcza buraków cukrowych do przeworskiej cukrowni. Przewidziano również możliwość transportu osób. Dziś linia służy turystom, spragnionym widoków c.k. stacji i dworców kolejowych i starego czy stylizowanego taboru.  Ale perłą jest jedyny w  w Polsce tunel[ fotografia]  dla transportu o rozstawie 750 mmm. Ma on aż 602 metry długości i można go dokładnie obejrzeć, gdyż u jego wylotu przewidziany jest 15 minutowy postój. Zresztą wszędzie jest dosyć czasu by nacieszyć oko i duszę jazdą, gdyż 44 kilometry skład pokonuje w 3 godziny!

&. W listopadzie 2005 roku jedziemy we trzech do Moskwy pociągiem “Polonez” , który odległość 1200 kilometrów pokonuje on przez noc. Całkiem nieźle zważywszy na to, że na granicy kilka godzin zajmuje zmiana wózków nośnych z normalnotorowych na te szerokie. To czas dla wszelakiej maści sprzedawców na zrobienie interesu z nudzącymi się podróżnymi. Oferta jest naprawdę szeroka, ale największe wzięcie ma miejscowy alkohol. Wreszcie ruszamy. Trasa wiedzie przez Mińsk[ zdjęcie], Orszę i Smoleńsk. Rano wysiadamy na moskiewskim Dworcu Białoruskim. Od Brześcia podróżnymi zajmuje się już niepolska obsługa – sam nie wiem czy rosyjska czy białoruska, dość, że mówiąca w języku zapisywanym cyrylicą. Stanowią ją grupa elegancko ubranych kobiet przypominających stewardesy w samolotach. Od razu widać, że na ogromnym obszarze byłego ZSRR kolej jest w dalszym ciągu bardzo ważna.

&. Dojazd do lotniska droższy, niż lot? Tak, to możliwe. Doświadczyłem tego podróżując z centrum Oslo do stołecznego portu lotniczego dla tanich linii – Moss-Rygge, czyli coś takiego, jak nasz Modlin.  Podróż odbyła się nowoczesnym pociągiem[ zdjęcie], ale tylko na odcinku 66 km. I była droższa ni przelot ponad 1000 kilometrów do Warszawy!

&.Ponoć podczas wymiany terytoriów przygranicznych w 1951 roku Sowieci byli skłonni oddać nam linię kolejową na odcinku Malhowice -Krościenko, ale za dopłatą w złocie. Nic takiego jednak nie nastąpiło, za to w latach 1963 – 1994 polskie pociągi eksterytorialnie rozkładowo pokonywały tę trasę. W latach 80. XX wieku wsiadłem w Przemyślu do pociągu “Solina” relacji Warszawa – Zagórz z zamiarem opuszczenia go w Ustrzykach Dolnych[ zdjęcie]. Chociaż człowiek teoretycznie wyjeżdżał za granicę nie wymagano paszportu, wizy, ani innego dokumentu. Po otwarciu wielkiej bramy na granicy  granicy do wagonów wsiadali sowieccy żołnierze i zawieszeni w drzwiach na stalowych prętach  bacznie obserwowali czy ktoś czegoś nie wyrzuca. Gdyby się to zdarzyło zatrzymywali pociąg i szukali do skutku, co to takiego było. Po drodze mijało się Niżankowice, Dobromil i Chyrów, znany ze kolegium jezuickiego, który ukończył m. inn. Jan Brzechwa. Po raz pierwszy jechałem pociągiem, w którym nikt nie spał czy drzemał, tylko wszyscy wyglądali przez okna. A tempo przejazdu sprzyjało temu, aby się dobrze napatrzeć na “osiągnięcia” Kraju Rad, gdyż odległość 42 kilometry “Strzała Południa” pokonywała w półtorej godziny.

&. W 1996 roku w trakcie pobytu w Tunezji [ zdjęcie], zamiast jechać na zorganizowaną wycieczkę , wybraliśmy się z żoną pociągiem z Sousse do Tunisu[ 140 km]. To była dobra decyzja. Nie dość, że wyszło dużo taniej, to jeszcze napatrzyliśmy się na tunezyjską prowincję od tej mniej reprezentacyjnej strony, za to autentycznej. W tej byłej francuskiej kolonii tory mają rozstaw 1435 mm.

D w o r c e.  S t a c j e. T o r y.

&. A teraz opowiem o podróży niezrealizowanej. Będąc w Nowym Jorku zamierzałem pojechać do Waszyngtonu pociągiem, ale nie udało mi się kupić biletów w przyzwoitej cenie i ostatecznie wsiadłem do autobusu. Natomiast zajrzałem do słynnego Grand Central Terminal – wspaniałego dworca znajdującego się przy 42 ulicy[ zdjęcie]. Choć otwarto go w 1913 roku wcale się nie starzeje. Uchodzi za największy na świecie pod względem liczby peronów; ma ich aż 44 z 67 torami! Nakręcono na nim niezliczoną liczbę filmów, w tym słynnego “Nocnego kowboja” z 1969 roku.

&. Jest styczeń 2020 roku. Wracając z Nowego Jorku mam długą przerwę na frankfurckim lotnisku. Postanawiam pochodzić trochę po mieście, wsiadam więc w pociąg i jadę na dworzec główny[ zdjęcie]. Byłem tu już kilka razy wcześniej, kiedy pracowałem w Niemczech Zachodnich w latach 80. XX wieku. Za pierwszym pobytem pamiętam moją fascynację wybornym zaopatrzeniem sklepów dworcowych, co stanowiło kosmiczny kontrast z mizerią naszych dworców. W zwykłym kiosku z prasą nie mogłem napatrzyć się na ogromny wybór kolorowych gazet. Teraz nic mnie nie zachwyciło. Zachód przyszedł i do nas, a kiosk na lubelskim dworcu niczym się nie różni od tych zachodnioeuropejskich.

&. Na peronie stacji Biszkek od lat ciągle czeka jeden pasażer. To niejaki Włodzimierz Uljanow, zwany Leninem[ zdjęcie]. Dlaczego go tutaj ustawiono? Trudno powiedzieć. Na pewno były bardziej odpowiednie miejsca, bez wątpienia  to jeden z kilku pomników “Wodza Rewolucji” w stolicy Kirgistanu. Tyle że te pozostałe pewnie repatriowano do Rosji. A ten wciąż czeka. Z tego dworca odjeżdża niewiele pociągów dziennie, bo sieć kolejowa kraju jest niewielka. Jak i w sąsiednich republikach nikt nie ma wątpliwości, który skład jest najważniejszy: ten do Moskwy. Tak, jak i w czasach ZSRR.

&. Do 1984 roku, czyli do momentu wybudowania kolei tybetańskiej[ najwyższy punkt 5068 m. n.p.m.] to była najwyżej położona linia na świecie. Mowa oczywiście o Kolei Transandyjskiej w Peru, która wspina się na 4829 metrów, łącząc port Callao z Huancavo w Andach. Tyle że ta południowoamerykańska powstała 100 lat wcześniej i wydawała się być niemożliwa do zrealizowania. A jednak! Dokonał tego Polak, Ernest Malinowski, który do dziś pozostaje we wdzięcznej pamięci Peruwiańczyków. Świadczy o tym chociażby tablica pamiątkowa [ zdjęcie], którą umieszczono na dawnym dworcu kolejowym w Limie.

&. Miasto Uyuni znane jest z największego na świecie solniska[ patrz inny wpis w blogu], choć to nie wszystkie atrakcje w okolicy. Dla miłośników kolei to obowiązkowy adres, choć nie spróbują przejażdżki pociągiem. Otóż na przedmieściach  znajduje się naturalny skansen taboru – zarówno parowozów, jak i wagonów[ zdjęcie]. Skąd się tam wzięły? Otóż pod koniec XIX wieku Brytyjczycy doprowadzili tu kolej dla wywozu surowców z okolicznych gór i  wszystko działało dobrze aż do momentu… wyczerpania się złóż. Cały tabor pozostawiono więc na bocznicy, gdzie tkwi do dzisiaj. Z jednej strony szkoda, że niszczeje w piaskach pustyni, ale za to wygląda niesamowicie!

&. Ulica Kolejowa, bardziej znana jako Train Street w Hanoi podbiła Internet już dawno. Pełno w nim filmików, gdy przejeżdża po niej pociąg, a właściciele kawiarni i sklepów pośpiesznie usuwają swoje interesy z torów i ich pobocza. Wszystko to dzieje się na wąskiej uliczce w centrum miasta[ zdjęcie]. Od pewnego czasu filmów tych nie przybywa, odkąd miejscowa policja zakazała wstępu na nią turystom. Powód? Jeden z nich zapomniał, że pociąg nie jest wirtualny, tylko realny i można pod nim zginąć. A żyć nie ma trzech…

&. Na Seul Station można autentycznie zabłądzić. To największa stacja kolejowa w Korei Południowej. Docierają tu zwykłe pociągi oraz te szybkie. Poza tym jest tam stacja metra. To wszystko jest często na różnych poziomach, trzeba więc bacznie przyglądać się napisom informacyjnym. Nie lada sztuką jest też wyjście z tego molocha. Jak chcemy trafić na odpowiednie,  np. do hotelu, trzeba wcześnie sprawdzić jego numer. Inaczej można krążyć bez końca. Sprzyjają temu też tłumy pasażerów – dziennie ok. 100 tysięcy pasażerów. Na pocieszeni dodam, że na Tokyo Station jest jeszcze gorzej – tam przewija się pół miliona osób.

 

                                                                                    Marek Marcola