Skarby przyrody. Oczarowanie czy rozczarowanie?
Tak wiele ich widziałem. Miejsca, gdzie natura bardziej się wysiliła, tworząc coś co często określa się słowem “skarb”. Jak prezentują się, gdy zamiast na fotografii człowiek widzi je bezpośrednio? Przeważnie korzystnie, ale bywają też rozczarowania. Poniżej opowiem o moich wrażeniach. I jednych, i drugich.
&. Salar de Uyuni. Boliwia.[ Oczarowanie]
Największe na świecie solnisko w pobliżu miasta Uyuni na płaskowyżu Altiplano w Andach leży na wysokości 3653 m n.p.m. i jest pozostałością po słonym jeziorze. Ma powierzchnię 10,5 tys. km 2 i wymiary 140 x 75 km. Ale w ogóle tego nie czuć. Jak się stoi w środku, brzegi znaczone górami wydają się niemal na wyciągnięcie ręki. A przecież leżą dziesiątki kilometrów dalej! Jest jeszcze coś niesamowitego, czego człowiek nie uświadamia sobie na co dzień, a mianowicie, jak bardzo jesteśmy ograniczeni budynkami, ulicami, parkami, drogami, itp. Gdy ich zabraknie, jak tu w Salar de Uyuni, nie mamy żadnego punktu odniesienia i człowiek czuje się nieswojo.
&. Płaskowyż Altiplano. Boliwia. [ Oczarowanie].
Jakie to dziwne góry na tym płaskowyżu. Człowiek znajduje się powyżej 4 tys. m n.p.m., a góry wyglądają jak pagórki. Tylko jakoś trudno się do nich zbliżyć, bo choroba wysokościowa mocno daje o sobie znać. Altiplano leży w Andach głównie na terenie Boliwii i Peru, a częściowo Chile i Argentyny. Dla łowców widoków to miejsce obowiązkowe – nigdzie indziej nie widziałem takich obrazów. A widziałem ich całe mnóstwo. I ta wszechobecna pustka!
&. Jezioro Titicaca. Peru. [Rozczarowanie].
Titicaca to nie tylko największe jezioro wysokogórskie na Ziemi, ale również najwyżej położony akwen żeglowny, gdyż lustro wody zna na wysokości 3812 m n.p.m. Jest naprawdę wielkie – jego lustro znajduje się powierzchnia to 8372 km 2, czyli niewiele mniej od województwa opolskiego. Dość powiedzieć, że rozciąga się na długości 190 km, a więc tyle ile wynosi odległość z Opola do Krakowa. Powinno więc robić wrażenie. Powinno, ale na mnie nie zrobiło. O co chodzi? Po pierwsze jest tam zimno, a więc nieprzyjemnie, więc o wakacyjnych nastrojach należy zapomnieć. Po drugie szczyty leżą daleko od jeziora[ zdjęcie], nie ma więc takiej typowo górskiej scenografii, jaka jest np. przy leżącym o wiele niżej Morskim Oku. Mówiąc prawdę, drugie wysokogórskie żeglowne jezioro świata, czyli Issyk Kuł w Kirgistanie spodobało mi się nieporównanie bardziej. Choć leży tylko na 1609 metrach.
&. Pustynia Atakama. Chile.[ Oczarowanie]
Według statystyk najsuchsze miejsce na ziemi. W niektórych miejscach deszcz ponoć tam nie padał odkąd wprowadzono pomiary. A jak już gdzieniegdzie pada to rocznie średnio 100 mm. Dla porównania, w Polsce średnia jest sześć razy wyższa. Atakama wydaje się być duża, ale faktycznie taka nie jest. Z powierzchnią 104 tys. km 2 nijak się ma do największej niearktycznej pustyni na świecie czyli Sahary, która zajmuje obszar 9,2 mln km 2. Najciekawsze jest jej ukształtowanie powierzchni, gdyż od plaż Pacyfiku wspina się na wysokość 4900 m n.p.m. A ja w końcu spełniłem tu swoje marzenie i zobaczyłem proste jak linijka drogi sięgające po horyzont[ zdjęcie].
&. Wodospad Salto Angel. Wenezuela. [ Rozczarowanie].
Według pomiarów jest najwyższy w skali globu, gdyż mierzy aż 979 metrów. Dla świata odkrył go lotnik James Angel w 1933 roku, choć tubylcy od zawsze wiedzieli od jego istnieniu. Można tam dotrzeć pieszo wędrując 3 dni przez dżunglę albo samolotem. Wybieram to drugie, ze świadomością, że nie zawsze lot jest możliwy, gdyż przy gorszej pogodzie piloci nie chcą lecieć między urwiskami skalnymi. Na szczęście nie tym razem – świeci słońce, chmur prawie nie ma. Jak wygląda? Mizernie. Jest pora sucha, więc widać tylko wąską strużkę, niezbyt efektowną[ zdjęcie]. Poza tym mam krótką chwilę na zrobienie zdjęcia. Może trzeba było jednak przejść się po ziemi?
&.Jericoacoara. Brazylia. [Oczarowanie].
Okazałe wydmy podchodzące pod samo morze, tak piękne, że nie można się na nie napatrzyć[ zdjęcie]. Nic dziwnego, że swego czasu “Washington Post” zaliczył tę plażę do 10 najpiękniejszych na świecie. Ja dodałbym, że do takiej samej złotej dziesiątki powinny trafić tutejsze zachody słońca. Bo tak się składa, że Jeri – choć leży na wschodnim wybrzeżu – dzięki przebiegowi linii brzegowej , zwrócone jest na zachód. Tych wydm jest pełno wokół, a najlepszą rozrywką jest jazda po nich samochodami typu buggy. I jeszcze coś. Ponieważ w tutejszym miasteczku wszyscy żyją z turystów jest tu wyjątkowo bezpiecznie, jak na standardy Brazylii[ patrz wpis o miastach dotyczący Fortalezy].
&. Park El Mistico. La Fortuna. Kostaryka. [ Rozczarowanie].
Ileż ja się naczytałem o parkach narodowych w Kostaryce! Że jest ich tak dużo, są dobrze przygotowane dla turystów i pełne egzotycznych zwierząt. Co się potwierdziło? Dwie pierwsze informacje. Przyrodę chroni 25 parków narodowych, które zajmują łącznie 25 % obszaru kraju. Imponujące. Istotnie, mają bardzo dobrą infrastrukturę turystyczną. Na światowym poziomie. A co z fauną? No cóż. Statystyki podają, że jest tu 500 tysięcy gatunków zwierząt, z czego jednak prawie 2/3 to… owady. Odwiedziłem 3 parki i zobaczyłem jednego leniwca, 1 kolibra i jedną małpę! Plus całe mnóstwo owadów i mrówek. Dla kogoś, kto widział tysiące zwierząt na raz w Tanzanii, to mniej niż zero. Jednym z najciekawszych parków jest prywatny obszar chroniony El Mistico. To tu są te słynne wiszące mosty wśród drzew, z których najdłuższy ma 97 metrów[ zdjęcie]. Właśnie tam zobaczyłem kolibra z bliska, a z daleka leniwca. Ale spacer był przyjemny.
&. Niagara. USA/Kanada. [ Oczarowanie/Rozczarowanie].
Ta pierwsza ocena odnosi się do samego wodospadu – kultowego i wartego podziwu, choć ledwie 50 metrowej wysokości. Dotarłem tam zimą od strony kanadyjskiej, która gwarantuje lepsze widoki. Dlatego też twórcy filmu hollywoodzkiego filmu “Niagara” z1953 roku z Marylin Monroe zdjęcia kręcili po północnej stronie rzeki. Oprócz wodospadu plenerami były tam stylowe hotele, ze smakiem dopasowane do otoczenia. Co zobaczyłem 60 lat później? Wszechobecny kicz. Nie ma stylowych hoteli, a zamiast nich pojawiło się bezguście pozbawione jakichkolwiek ambicji artystycznych[ zdjęcie]. Można pomyśleć, że grupa pijanych architektów zrobiła zawody w konkursie : ” Kto zaprojektuje brzydszy budynek”. I to mnie najbardziej rozczarowało . Swoją drogą Niagara ma najlepszą z punktu widzenia marketingowego lokalizację na świecie – nie dość, że na styku dwóch obrzydliwie bogatych krajów, to jeszcze blisko dużych miast, jak Nowy Jork i Toronto. Gdyby przelewała swe wody gdzie indziej – prawie nikt by o niej nie słyszał.
&. Park Krugera. RPA. [ Rozczarowanie].
Niby wszystko jest w porządku: park jest dobrze zagospodarowany i pełen różnych gatunków flory i fauny. Z tzw. Wielkiej Piątki Afryki, którą tworzą lew, słoń,, bawół, nosorożec i lampart [ zdjęcie] – właśnie tutaj te dwa ostatnie zwierzęta zobaczyłem naprawdę z bliska. Choć wszystkie “zaliczyłem” w Tanzanii kilka lat wcześniej. Co zatem mi się nie podobało? Przede wszystkim owe zagospodarowanie, czyli asfaltowe drogi, parkingi, miejsca odpoczynku z restauracjami i linia kolejowa przechodząca w poprzek ponoć dzikich terenów. Skutecznie psują pozytywne wrażenia. Poza tym słońce. Parki okołorównikowe, jak np. Amboseli w Kenii mają fantastyczne nasłonecznienie, przez co prezentują się letnio i wakacyjnie. Kruger leży o wiele dalej na południe i w listopadzie, kiedy ja go zwiedzałem[ niby wiosna!] było ponuro i zimno.
&. Rezerwat Ngorongoro. Tanzania[ Oczarowanie+]
Żeby opisać to miejsce zrobię to tak: proszę wyobrazić sobie kalderę dawnego wulkanu, w której żyją przeróżne zwierzęta, z których większość nie może[ i pewnie nie chce] się wydostać. Ściany są zbyt strome i wysokie[ 600 metrów]. Zresztą po co? W środku te roślinożerne mają dosyć zielonego, zaś te mięsożerne zjadają się nawzajem. W sumie na 260 km 2 żyje 25 tysięcy dużych zwierząt, czyli mniej więcej 100 na 1 km 2. Jest prawie cała Wielka Piątka Afryki. Bez kogo? Słonia. Pewnie mu za ciasno. Generalnie zwierzęta tak oswoiły się z obecnością człowieka, podpatrującego ich zachowania, że nie reagują na niego[ zdjęcie]
&. Serengeti. Tanzania. [Oczarowanie+++]
Dla miłośnika egzotycznych zwierząt wizyta w tym parku narodowym, jest jak zdobycie Mont Everest dla wspinacza wysokogórskiego. Nigdzie indziej człowiek nie zobaczy takich tabunów dzikich zwierząt, widywanych na ogół pojedynczo w ogrodach zoologicznych. Żyją na obszarze 14,7 tys. km 2, co odpowiada wielkości województwa lubuskiego. Ile ich jest? Antylopy, zebry i bawoły liczone są w milionach. Inne w tysiącach. Wielka Piątka Afryki? Oczywiście. Poza tym przeróżne gatunki, jak żyrafy, zebry, krokodyle, hipopotamy, gepardy, hieny, szakale i guźce. Na początku człowiek fotografuje wszystko, co zobaczy, potem zaczyna wybierać co ciekawsze okazy, najlepiej z bliska[ zdjęcie]. W końcu poddaje się i uznaje, że mu wystarczy zdjęć!
&. Amboseli. Kenia.[ Oczarowanie].
Kilimandżaro to kultowa góra Afryki. Znajduje się na terytorium Tanzanii, ale najlepiej widać ją z Kenii. A dokładnie skąd? Z parku narodowego Amboseli. Wiedzieli o tym słynni bywalcy tych terenów, jak Karen Blixen i Ernest Hemingway, dziś wiedzą tysiące zwykłych śmiertelników. Co jeszcze wyróżnia ten park? Ogromne stada słoni, majestatycznie przemierzające tutejszą sawannę. Poza tym część zajmuje wyschnięte jezioro, którego piaszczyste dno bardzo przypomina pustynię. Wyjątkowy widok w tej części kontynentu[ zdjęcie].
&. Wodospady w Tys Ysat. Etiopia. [ Oczarowanie]
W pobliżu miasta Bahir Dar w północnej Etiopii wody Nilu Błękitnego spadają z wysokości 42 metrów, czyli niewiele mniej niż na Niagarze. A dla mnie to miejsce z piękną egzotyczną przyrodą wokół jest bardziej malownicze[ zdjęcie] niż kanadyjsko – amerykańska sława. Tu jest prawdziwa egzotyka. Lokalną ciekawostką stanowi znajdujący się w pobliżu najstarszy w kraju kamienny most wybudowany w 1626 roku. Pod względem wysokości etiopskie wodospady zajmują drugie miejsce w Afryce po słynnych wodospadach Wiktorii na rzece Zambezi.
&.Pustynia Wadi Rym. Jordania. [Oczarowanie +++]
Trzy plusy coś znaczą. To oczarowanie do sześcianu. Naprawdę mało miejsc zrobiło na mnie aż takie wrażenie. Pustynię Wadi Rum odwiedziłem w styczniu, przy dobrej widoczności i prawie bezchmurnym niebie. Od razu zorientowałem się dlaczego nazywana bywa czerwoną[ zdjęcie]. Jest miejscem o wyjątkowej urodzie – nigdzie indziej podobnego nie spotkałem. Do dziś żałuję, że spędziłem tam tylko kilka godzin, oglądając jedynie fragment z jej powierzchni wynoszącej 720 km 2. Wcale mnie nie dziwi, że tutaj kręcone były zdjęcia do słynnego filmu “Lawrence z Arabii” z 1962 roku oraz kilku innych, gdzie akcja dzieje się na … Marsie.
&. Wielka Pustynia Słona. Iran[ Oczarowanie].
Pustynia rozciąga się w północnym Iranie i ma powierzchnię 77,6 tys. km 2. Sprawia wrażenie zupełnego bezludzia, choć przecinają ją drogi asfaltowe. Jest terenem wybitnie suchym i pylistym. Trochę przypomina Altiplano , choć leży znacznie niżej niż andyjski płaskowyż. Nazwa wywodzi się od pokładów soli i słonych bagien. O dziwo to niegościnne siedlisko zamieszkuje gepard. Jak człowiek zapuści się choć trochę w głąb, od razu ogarnia go poczucie bezkresu i niegościnności. Jak to dobrze, że auto jest w zasięgu wzroku.
&. Park narodowy Chitwan. Nepal. [ Rozczarowanie].
Gdy się czyta jakie zwierzęta występują w tym parku, można rzeczywiście nabrać chęci, by go odwiedzić. No bo kto nie chciałby zobaczyć w środowisku naturalnym takich gatunków, jak słonie indyjskie, lamparty, niedźwiedzie wargacze, dziki, bizony, rezusy, krokodyle i delfiny. Co się okazało w rzeczywistości? Były słonie i krokodyle, z czego na “turystycznych” słoniach turyści przemieszczali się po dżungli, a krokodyl czekał na nas podczas rejsu po rzece Naravani[ zdjęcie] w wiadomym sternikowi punkcie. Kto wie czy to nie dmuchana atrapa. Pod względem flory park jest zróżnicowany i bogaty, jednak widziałem już tyle podobnych, a często atrkacyjniejszych miejsc, że przy Chitwan wpisuję “Rozczarowanie”.
&. Bezkresny step.[ Kazachstan. Oczarowanie].
Już wcześniej zdarzało mi się bywać w miejscach, które nazywano stepem. Ale taki prawdziwy zobaczyłem dopiero w Kazachstanie, i to nie tak daleko od stolicy, która leży w jego środku. Wziąłem taksówkę i kazałem szoferowi jechać przed siebie za miasto. Był mocno zdziwiony, ale jechał, pytając mnie co jakiś czas, czy dojechaliśmy. A ja tylko oglądałem się za siebie. Kiedy zobaczyłem, że miasto dawno znikło za horyzontem, kazałem się zatrzymać. Wyszedłem i zobaczyłem biały bezkres[ zdjęcie]. W czterech kierunkach. Stałem i patrzyłem, sam nie wiem, jak długo. Potem skręciliśmy jeszcze parę kilometrów w bok w ubitą drogę i wszędzie był taki sam widok. Wróciliśmy do hotelu. Myślę, że kierowca jeszcze długo potem opowiadał o mnie, że wiózł jakiegoś dziwaka, który nie wiadomo po co wyjechał za miasto. Przecież tam nic nie ma…
&. Delta Mekongu.[ Wietnam, Rozczarowanie].
Teoretycznie delta wielkiej tropikalnej rzeki[ zdjęcie] powinna być super atrakcyjna. A nie jest. Woda Mekongu wygląda na tak potwornie zanieczyszczoną, że przypomina ściek, wokół pełno jest śmieci, których zebranie milionowi osób zajęłoby pewnie rok. Do tego dochodzi chaotyczna zabudowa i ogólny nieład przestrzenny. Przykro mi to pisać, gdyż wiele sobie obiecywałem po wizycie w tym labiryncie odnóg i kanałów. Może nawet więcej niż po delcie Orinoko, którą kiedyś odwiedziłem. Rzeczywistość okazała się bezlitosna. Mekong a Orinoko to dwa różne światy. Szkoda.
&. Ha Long. Wietnam[ Oczarowanie. Rozczarowanie]
Niezwykła zatoka zasłynęła dzięki filmowi “Indochiny” , gdzie wygląda olśniewająco. I takich samych widoków każdy oczekuje. A zobaczą nieliczni. Mnie zabrakło po prostu słońca. Było ponuro, wilgotno i zimno[ ledwie 18 stopni]. Dlatego miejsce mnie rozczarowało. Ale wiem, że w innych warunkach mogło by być wręcz przeciwnie.
&. Park narodowy Bromo. Indonezja[ Oczarowanie].
Aby go zobaczyć w pełnej krasie trzeba wstać w nocy, tak aby zdążyć na wschód słońca. Już od pierwszych promieni z ciemności wyłania się ogromna kaldera[ 16 km średnicy] z której wyrastają wulkany, w tym słynny Bromo. Widok jest olśniewający, aż trudno nasycić nim oczy. Ta przyjemność jest na ogół bezpieczna, choć potencjalnie ryzykowna. Erupcje lady i popiołów zdarzają się tu co kilka lat.
&. Fujisan. Japonia. [ Oczarowanie. Rozczarowanie].
Będąc w Tokio wybieram się na jednodniową wycieczkę z miejscowym biurem podróży. W jedną stronę jedziemy autokarem, powrót słynnym Shinkansenem z prędkością 300 km/h. Głównym celem jest święta góra Japończyków. Nie jest zbyt wysoka, gdyż sięga tylko do 3776 m n.p.m. Z daleka Fujisan[ tak nazywają ją tubylcy] wygląda pięknie i majestatycznie. Przyciąga wzrok i ma w sobie jakąś mistykę. Traci ją niestety z bliska i wydaje się całkiem pospolita[ zdjęcie]. Ale nie dla japońskich turystów czy pielgrzymów. Jak widzę ich rozpromienione twarze i błyszczące oczy, zastanawiam się skąd się to bierze u obywateli kraju, który stworzył jedną z najwspanialszych cywilizacji świata. Może wytłumaczeniem jest obecny tu od wieków i wciąż mocny shintōizm, zakładający m.inn. wiarę siły i obiekty natury.
&. Park narodowy Nambung. Australia. [ Oczarowanie].
Właściwie nie cały park mnie oczarował, a jedynie jego najsłynniejsza część, czyli pustynia z pinaklami. Otóż z piaszczystej pustyni wyrastają kamienne słupy, przypominający architektoniczne detale zwane pinaklami[ zdjęcie]. Wcześniej byłem na kilku pustyniach, w tym na tej największej, czyli Saharze, ale nigdzie nie widziałem takiego cuda. Przyroda potrafi jednak zaskakiwać. To urocze miejsce znajduje się niecałe 200 kilometrów od miasta Perth w zachodniej części kraju.
&. Wodospad Gullfoss. Islandia. [Oczarowanie]
To jest w ogóle bardzo malowniczy kraj ta Islandia – pełen jezior, wulkanów, gejzerów i wodospadów. Ja miałem okazję odwiedzić kilka z nich, w tym Gullfoss. Statystyczne dane nie dają jeszcze specjalnego pojęcia o urodzie tego miejsca. Woda spada z pierwszej kaskady z 11 metrów, a z drugiej, z 21. Niby niewiele, ale dzieje się to wszystko nie pod linijkę, tylko z zaskakującym przebiegiem wody ze spadkiem w przepaść łącznie, czemu towarzyszy jakaś niesamowita dramaturgia, która udziela się widzowi.
Marek Marcola