Raport z granicy [ 2022]
Od 11 marca 2022 roku co jakiś czas wybierałem się jako wolontariusz na granicę. Poniższy raport zawiera podstawowy materiał oraz uzupełnienia z różnych wyjazdów w okresie ponad 2 miesięcy.
Marcowy piątek 11, i niedzielę 13 marca 22 [ a potem inne dni] spędzam na granicy w Hrebennem wraz z 4 wspaniałymi paniami ze Zwierzyńca i okolic, które zostawiają swe rodzinne obowiązki, by zająć się potrzebującymi. Małgosia, Emilka, Ania i Ela. Na pozór zwykłe dziewczyny, jakich wiele. Ale te są niezwykłe, bo inaczej ich by tu nie było. Urzędujemy w najpierw dwóch małych, a potem jednym dużym namiocie, nader trafnie nazwanym “NAMIOT NADZIEI”, gdzie uchodźcy w cieple mogą wypić kawę, zjeść kanapkę i poczekać na tych, którzy ich zawiozą dalej w Polskę lub za granicę. Przedsięwzięciem zarządza rada lokalna Rycerzy Kolumba z Tomaszowa Tomaszowa Lubelskiego przy wsparciu Caritas. W dniach 20 – 21 maja 2022 na ogólnopolskiej XII Stanowej Konwencji tej organizacji w Licheniu tomaszowscy Rycerze otrzymają za to nagrodę główną. Ten największy na świecie świecki zakon mężczyzn sprowadzony został do Polski z USA jeszcze przez Jana Pawła Świętego.
1.Ochotnicy. Przeważnie z bliska, jak śliczna Karolina z Brzezin w gminie Bełżec, Piotr z okolic Hrebennego czy Zbyszek – 67 latek w Przeorska, który jest tu głównie w niedziele, gdyż w dni powszednie haruje na budowie. Jego praktyczne umiejętności są tu bezcenne: tylko on zrobi wszystko, nawet to, co wydaje się niemożliwe.. Ale również pani z Lublina i małżeństwo ze Starachowic, śpiące w aucie mimo 10 stopniowego mrozu. Bezpłatne wyżywienie serwuje kuchnia z World Central Kitchen. Dla wszystkich: uchodźców, wolontariuszy i policjantów. Młoda gospodyni do smacznych dań dołącza czarujący uśmiech[ zdjęcie].
Z kolei mieszkańcy domu położonego najbliżej granicy to szczególni ochotnicy. Kilkanaście [ o ile nie kilkadziesiąt] razy dziennie ktoś czegoś potrzebuje i przychodzi do nich, zarówno wszelkiej maści służby, jak i wolontariusze. Nie wyłączając mnie. Inni po tygodniu mieliby tego dosyć, ale nie oni. W celu usprawnienia obsługi potrzebujących zamontowali sobie przy oknie w kuchni – gdzie się zwykle najdłużej przebywa- lusterko[zdjęcie].Aby ktoś nie musiał za długo czekać.
2. Uchodźcy. Głównie matki z dziećmi. Skąd? Ano przeważnie z tych miast, o których akurat mówią wszystkie dzienniki telewizyjne, jak Kijów, Charków, Sumy, Mariupol czy Mikołajów. Początkowo są zmęczeni i wystraszeni, ale nakarmieni zaczynają się uśmiechać, a ich pociechy bawić. Wtedy widać ulgę na twarzach. Nikt z nich nie wyjdzie z namiotu[zdjęcie] bez słowa “Dziękuję”
3.Ludzkie problemy. Ile ludzi tyle problemów. Opiszę kilka:
*Małżeństwo ukraińsko – niemieckie stara się przewieźć przez granicę matkę, która jest transportowana karetką z Kijowa. Obsługa nie może przejechać przez granicę, gdyż są za młodzi. Trzeba zamówić polski ambulans, ale z powodu prawnych formalności musi być prywatny, a nie publiczny. Biegam z tym tematem przez długi czas, w końcu przejmuje go uczynna pani z opisywanego poniżej stanowiska operatora komórkowego.
*Angażuję się też w pomoc małżeństwu czekającemu na babcię, która jedzie z ich dzieckiem. Ale 2 dni wcześniej zmieniły się przepisy i babcia nie może wywieźć wnuczka bez upoważnienia notarialnego[ a skąd go wziąć w trakcie wojny!], tylko matka. Mama jedzie więc ekspresowo na drugą stronę dzięki pomocy Straży Granicznej i wkrótce rodzina jest w komplecie.
* Któregoś dnia rozmawiam z żoną byłego mera Mariupola. Tak, tego Mariupola, który staje się symbolem bezsensownych zniszczeń wojennych w Ukrainie, jak w Hiszpanii jest Guernica, a w Polsce Warszawa. Dystyngowana pani ledwie hamując łzy opowiada mi, jak uciekli z miasta jeszcze w marcu i tułali się po zachodniej Ukrainie, aż wylądowali w Czerwonogradzie nad Bugiem. Tam jej małżonek, liczący sobie ponad 80 lat zmarł i został pochowany, a ona ruszyła do Polski i dalej do Niemiec pełna obaw o przyszłość.
*. Pewnego dnia spotykam dwie niezwykłe miłośniczki zwierząt. Jedna przyjechała z Monachium, gdzie mieszka od dwóch miesięcy i czeka na granicy na kogoś, kto – za sowita opłatą – ma jej przywieźć z Ukrainy jej ukochane koty. Druga – bezrobotna teraz pani notariusz z okupowanych okolic Ługańska chce zobaczyć swój domowy zwierzyniec. Uciekła z zagrożonych terenów z córką do Lwowa, a teraz jedzie do rodzinnego domu do 15 kotów i 10 psów, które zostawiła pod opieką sąsiadki. Którędy jedzie? Przez Polskę, Litwę, Łotwę i Rosję. Wprost, najkrótszą droga się nie da.
4. Policja. To nie jest ta groźna na co dzień formacja, którą człowiek woli omijać, tylko ostatnia instancja pomocowa. Jak jest większy problem, starają się go rozwiązać wykorzystując swoje kontakty służbowe, i nie tylko. Choć nie zawsze są od tych dużych spraw. Kiedy w niedzielę szukam kogoś, kto mógłby zawieźć matkę z dzieckiem do punktu recepcyjnego w Lubyczy Królewskiej podchodzę do zwykłego samochodu, w którym siedzi dwóch panów. Najpierw słyszę, że są na służbie[ aha, tajniacy], ale za chwilę: “A dlaczego nie? Pojedziemy, tylko proszę wytłumaczyć dokąd, bo nie jesteśmy stąd”. Albo inny przykład. Dociera zaopatrzenie, więc ustawiamy “wąż ludzki” i podajemy sobie paczki z auta do magazynu. Ale najwyraźniej kogoś brakuje. Nader obrotna i zaangażowana Małgorzata, z którą przyjechałem ze Zwierzyńca, widzi to i za chwilę przyprowadza dwóch młodych mundurowych do pomocy. Teraz robota idzie szybciej. Albo funkcjonariuszka Irena z Dolnego Śląska[ zdjęcie]. Pomaga uchodźcom z nieziemską wręcz empatią, którą od razu widać na twarzy, a zwłaszcza w oczach. Wcale nie dziwię się, że jedna z rodzin ukraińskich prosi ją o wspólne zdjęcie. Szef Pani Ireny podjął wyjątkowo dobrą decyzję kadrową!
Podobnie jest ze Strażą Graniczną – oni również zdjęli maski służbowe i robią więcej, niż wymagają typowe obowiązki. Zaś strażacy przewożą uchodźców z granicy do Lubyczy Królewskiej, gdzie jest punkt recepcyjny.
5. Pomoc medyczna. Lekarzem jest Kanadyjczyk, który na własny koszt przyjechał z okolic Montrealu. Zakwaterowany jest w pobliskim motelu i ciągle powtarza, że w razie potrzeby można go budzić w środku nocy. Po jakimś czasie zmienia go Brytyjczyk. Kiedy przewrotnie pytam go dlaczego tu przyjechał, patrzy na mnie, jakby nie rozumiał angielskiego. Asystują im polscy ratownicy, ale nie czekają na pacjentów, tylko robią to co akurat trzeba, a więc noszą zaopatrzenie czy podprowadzają uchodźców.
6.Stacje telewizyjne. Często kręci się tu jakaś[ zdjęcie], ale pracują w miarę taktownie – nie atakują zmęczonych i zdezorientowanych uchodźców. Jedna ekipa telewizyjna dotarła z Arabii Saudyjskiej, inna z … Kolumbii. To 10 tysięcy kilometrów! Kiedy temat wojny w Ukrainie przestaje być wiodącym w serwisach, reporterzy znikają.
7. Darmowe karty SIM. Jeden z operatorów telekomunikacyjnych[ potem było kilku] ustawił samochód, gdzie uchodźcy mogą dostać gratis karty, co oznacza możliwość telefonowania i dostępu do Internetu. Wystarczy ukraiński paszport. Strzał w dziesiątkę! Mniejszym powodzeniem cieszy się polowy bankomat[ zdjęcie]. Może dlatego, że tu nic nie ma za darmo, poza tym urządzenie działa bardzo wolno.